STV – Jak to działa?

STV (Pojedynczy Głos Przechodni) to ordynacja wyborcza oparta na głosowaniu preferencyjnym. Po zakończeniu głosowania głosy są liczone w taki sposób, aby jak najmniej z nich było zmarnowanych – pomocna jest w tym procedura transferowania nadwyżek ponad wymaganą kwotę.

Plansza informacyjna o STV

Plansza informacyjna o STV. Kliknij na obrazek aby powiększyć.
Strona z broszury inicjatywy Obywatele Decydują, dostępna na licencji Creative Commons by-nc-nd 3.0.

Głosowanie

Głosujemy preferencyjnie, tzn. oddajemy głos na wielu kandydatów, szeregując ich w kolejności od najbardziej preferowanego do najmniej. Można wziąć pod uwagę wszystkich kandydatów, można niektórych pominąć. Wyborca zaznacza swoje preferencje kreśląc odpowiednią liczbę obok kandydata, oznaczając w ten sposób jego pozycję w swoim szeregu preferencji (tzn. stawiamy jedynkę obok najbardziej „lubianego”, dwójkę przy następnym w naszej kolejności preferencji, itd.). Postępujemy w ten sposób ze wszystkimi kandydatami, których chcemy uwzględnić. Przykładową kartę do głosowania z oddanym głosem widać poniżej.

1. A 1
2. B
3. C 3
4. D 2
5. E

Wyborca, który wypełniał tę kartę, preferował najbardziej kandydata A, potem D i C. A jest więc „pierwszą preferencją” wyborcy (wyborca lubi go najbardziej). Pominięcie B i E oznacza, że ich nie popieramy.

Kandydaci mogą być pogrupowani wedle swojej przynależności partyjnej lub być ułożeni alfabetycznie.

 

Przeliczanie głosów na mandaty

Przeliczanie głosów w systemie STV odbywa się na poziomie okręgów i zakłada, że do wyboru kandydatowi potrzebna jest określona liczba głosów, nazywana zwykle kwotą (niektórzy używają terminów iloraz wyborczy albo norma reprezentacji). Jeśli mamy okręg wyborczy, w którym zagłosowało 10 tysięcy obywateli, a do rozdysponowania jest 10 mandatów, to naturalne wydaje się, aby taką kwotę ustalić na 1000 głosów. Oznacza to, że kandydat powinien dostać tysiąc głosów, aby zostać wybranym. Kwota, którą dostajemy dzieląc liczbę oddanych głosów przez liczbę mandatów do rozdysponowania nazywa się kwotą Hare’a.

Ale co to znaczy dostać tysiąc głosów, jeśli głosujemy preferencyjnie na kilku kandydatów naraz? Otóż na początku przeliczania bierzemy pod uwagę tylko głosy pierwszej preferencji – czyli tych kandydatów, przy których wyborcy umieścili jedynki. Zakładamy, że to jest najważniejszy głos, a dalsze preferencje są istotne tylko, gdy ten pierwszy głos zostanie już użyty.

Podsumowujemy więc głosy pierwszej preferencji, i ogłaszamy tych kandydatów, którzy przekroczyli kwotę, za wybranych. Zwykle będzie ich mniej niż mandatów, i wobec tego musimy jakoś rozdysponować pozostałe mandaty. W tym momencie do gry wchodzi najistotniejszy element STV – procedura transferu głosów. Kandydatów, którzy już zostali wybrani wykreślamy z kart wyborczych, a ich głosy – ale tylko te nadmiarowe, powyżej wymaganej kwoty – przekazujemy kandydatom następnym w kolejce preferencji:

PRZYKŁAD – STV w najprostszym przypadku. 3 kandydatki/ów: A, B, C,  200 głosów, 2 miejsca do obsadzenia.
Kwota 200/2=100.Mamy następujące oddane głosy:
160 głosów: 1.A, 2.B, 3.C (głos na A, potem B, itd)
10 głosów:  1.B, 2.A, 3.C
30 głosów: 1.C, 2.B, 1.A

1. przeliczenie, głosy pierwszej preferencji na kandydatów:
160 A – wybrany, 60 głosów transferujemy
10 B
30 C
Głosy po transferze:
60 B C (z transferu po A)
10 B C
30 C B
2. przeliczenie, głosy pierwszej preferencji na kandydatów:
70 B
30 C
Mamy problem: nikt nie ma kwoty. Co robić? w takiej sytuacji odrzucamy kandydata o najmniejszym poparciu (tu C) i transferujemy wszystkie jego głosy.
Głosy po transferze:
70 B
30 B (z transferu po C)
3. przeliczenie, głosy pierwszej preferencji na kandydatów:
100 B – wybrany
Wybrani kandydaci: A B.

Widać, że czasami nikt nie osiągnie kwoty, i wtedy musimy odrzucać kandydatów „od dołu” – tych z najmniejszą liczbą głosów. W takiej sytuacji transferujemy wszystkie jego głosy.

W naszym przykładzie kandydaci A i B są sobie bliscy ideowo – ich wyborcy wymieniają ich obu na pierwszych i drugich miejscach swoich preferencji. A jest bardziej lubiany – dostaje najwięcej głosów. Byłoby jednak niesprawiedliwe, gdyby wyborcy, głosując tak licznie na A, zmniejszali w ten sposób szanse B (skoro wolą ich obu niż trzeciego w stawce, C). Aby temu zaradzić, transferujemy nadwyżkowe głosy na rzecz B, uniemożliwiając ich zmarnowanie się. Jak widzimy, mimo że C dostał więcej głosów 1. preferencji (30) niż B (10), to B wygrywa, ponieważ dostaje transfer od A.

Zwykle kolejność preferencji wyborców danego kandydata jest zróżnicowana – na kartach jako drugi pojawiają się różni kandydaci. Wtedy transferując głosy nadwyżkowe, musimy zadbać o ich odpowiednie proporcje ze względu na dalsze preferencje wyborców. Robi się to albo losując karty, albo przeważając odpowiednio głosy.

Chcesz wiedzieć więcej?

9 Komentarze

  1. Ekspert
    Opublikowano maj 14, 2015 o 7:13 pm | Link

    Dajcie sobie z tym spokój. Może i to ma jakiś sens, ale w ciągu najbliższych 30 lat nie ma co liczyć na wprowadzenie tego w Polsce. Połowa ludzi się kompletnie pogubi. Nie wspominając już o „inteligentach” z komisji, którzy nie będą w stanie policzyć głosów. To jest za trudne dla głosujących i tym bardziej dla liczących.

  2. Pawel Przewlocki
    Opublikowano maj 14, 2015 o 11:19 pm | Link

    Ludzie w Irlandii, Australii i na Malcie dają sobie zupełnie dobrze radę z tą ordynacją od wielu dziesiątek lat, więc myślę że nie powinno być większych problemów (oczywiście potrzebna jest kampania informacyjna i odpowiednie przeszkolenie komisji wyborczych). Zerknij też na stronę STV w Polsce, gdzie dokładniej opisuję perspektywy wprowadzenia tego typu ordynacji.

  3. kirt
    Opublikowano maj 16, 2015 o 2:54 pm | Link

    @Ekspert Ale czy to jest jakikolwiek problem? Jeżeli ktoś nie jest w stanie zrozumieć tak prostego polecenia jak „uporządkuj kandydatów począwszy od najbardziej lubianego”, to trudno sobie wyobrazić, by był wystarczająco kompetentny do świadomego oddania głosu. Wyborca nie musi przecież nawet rozumieć o co chodzi z transferem głosów, jedyne co musi wiedzieć, to że temu komu przypisze liczbę „1” daje większe szanse niż temu z „2”. Jeżeli ktoś nie jest w stanie poradzić sobie nawet ze zrozumieniem tego, to fakt, że jego głos okaże się nieważny jest równie dużą zaletą tego systemu jak pozostałe wymienione w artykule.

  4. Opublikowano maj 23, 2015 o 12:06 pm | Link

    Ale system australiski (odpowiednik naszego sejmu) to właśnie jednomandatowe okręgi z systemem preferencyjnym, w którym kandydatów się numeruje, po czym liczy głosy. Jeśli nikt nie uzyskał 50% to odrzuca się najsłabszego a jego głosy według preferencji przechodzą na pozostałych. Procedurę powtarza się do uzsykania przez jednego z kandydatów ponad 50% głosów.

  5. Pawel Przewlocki
    Opublikowano maj 23, 2015 o 12:15 pm | Link

    System australijski do sejmu to Głos Alternatywny czyli ordynacja identyczna jak STV tylko w okręgach jednomandatowych (przez co traci się proporcjonalność).
    System australijski do Senatu to STV standardowe, czyli w okręgach wielomandatowych. Zerknij na stronę o Australii.

  6. skintrader
    Opublikowano czerwiec 12, 2015 o 11:59 am | Link

    Przedstawię swoje luźne przemyślenia na temat STV w Polsce.
    SEJM
    Proponuję wprowadzić 65 7-mandatowych okręgów wyborczych do sejmu na terenie kraju oraz 1 5-mandatowy dla Polonii (teraz głosują na kandydatów z Warszawy). Zakładam, że różnica w liczbie uprawnionych do głosowania pomiędzy najmniejszym a największym krajowym okręgiem nie może przekroczyć 10%. Uważam także, że dana gmina powinna należeć do tylko do jednego okręgu (niepodzielność), za wyjątkiem dużych miast, gdzie ludność przekracza średnią wielkość okręgu. W miarę możliwości granice okręgu powinny się mieścić na terytorium jednego województwa, w szczególnych wypadkach na terytorium dwóch, jeżeli w poprzednim podziale administracyjnym (49 województw) obszar ten należał do jednego województwa. Możliwe, że niestety dla uzyskania porównywalnej wielkości okręgów, będzie trzeba kilka razy od tej reguły odstąpić.
    Proponuję, żeby wszyscy kandydaci z danego okręgu znajdowali się na jednej karcie do głosowania, bez podziału na listy partyjne. Ich kolejność powinna być losowa, inna dla każdej karty, bo alfabetyczna kolejność zwiększa szanse na elekcję kandydatów ze szczytu takiego zestawienia (nazwiska na „A”, „B”, „C”,…). Kandydaci z jednego ugrupowania powinni mieć wydrukowane swoje imiona i nazwiska tym samym kolorem czcionki, żeby byli łatwiejsi do zlokalizowania na losowo posortowanej liście ubiegających się o miejsce w sejmie. Przy każdym kandydacie powinien znaleźć się unikalny kod kreskowy i pole, w którym wyborca umieszcza naklejkę z numerem swojej preferencji. Nie wszystkie naklejki muszą być użyte. Dopuszcza się także wpisanie numerów długopisem lub zaznaczenie jednego krzyżyka (wsteczna kompatybilność, głównie z myślą o osobach starszych). W takim wypadku podczas liczenia głosów przewodniczący obwodowej komisji lub osoba przez niego wyznaczona w obecności wszystkich jej członków umieszcza na karcie naklejki zgodnie z zamieszczoną na niej numeracją (preferencjami). W miejsce krzyżyka pojawia się naklejka z numerem 1. Obwodowa komisja podlicza ręcznie wyniki pierwszej i drugiej preferencji, wywiesza wyniki i przekazuje głosy do okręgowej komisji, gdzie nastąpi elektroniczne ich podliczanie i przydzielanie na tej podstawie mandatów. Karty najpierw trafiają do czytnika, który na podstawie kodów kreskowych identyfikuje kandydatów, a na podstawie naklejek odczytuje preferencje wyborców.
    Proponuję, żeby przy liczeniu głosów użyć metody Schulze STV (CPO-STV i Sequential STV też nie są złym wyborem). W przypadku, gdy liczba kandydatów przekracza 21 (Schulze STV jest metodą bardzo wymagającą obliczeniowo przy większej ilości kandydatów), należy odrzucić najmniej popularnych z nich, np. metodą Meek STV. Schulze STV wyklucza lub w sposób znaczny ogranicza pole do działania wielu metod głosowania taktycznego, na które tradycyjne STV jest niestety dość podatne. PKW najpóźniej na rok przed planowanymi wyborami powinna umieścić na swojej stronie do pobrania program, który zawiera mechanizm przeliczania głosów na mandaty. Zapewne znajdą się też wolontariusze, którzy stworzą przykładowe zestawy danych, na podstawie których aplikacja wygeneruje wyniki. Umożliwi to przetestowanie prawidłowości działania systemu. Każda partia będzie mogła stworzyć własną jego implementację i porównać jej działanie z oficjalną wersją PKW i ewentualnie zgłosić propozycje poprawek Razem z oficjalnymi wynikami wyborów powinny pojawić się pliki wygenerowane przez urządzenie do wczytywania zawartości kart do głosowania, na podstawie których owe wyniki zostały obliczone.
    Bezpłatne audycje w ogólnopolskiej telewizji powinny być zarezerwowane tylko dla tych komitetów wyborczych, które w każdym krajowym okręgu zgłoszą co najmniej pięciu kandydatów (w Irlandii ugrupowania z reguły nie wystawiają większej liczby kandydatów niż spodziewana ilość uzyskanych mandatów w danym okręgu). Nie przewiduję też wyborów uzupełniających po rezygnacji któregoś z posłów. Mandat po tym parlamentarzyście obejmie niewybrany w ostatnim głosowaniu kandydat, który okaże się być najbardziej preferowanym wśród wyborców, którzy obdarzyli pierwszą preferencją odchodzącego posła (proponuję tutaj metodę Schulzego dla pojedynczego zwycięzcy). Pragnę, żeby przepisy dotyczące startu kandydatów niezależnych zostały znacznie złagodzone.
    SENAT
    Proponuję utworzenie 99-ciu jednomandatowych okręgów do senatu. 96 z nich powstanie przez podział okręgów do sejmu na 3 części, a następnie scalanie 2-óch tercji z sąsiadujących okręgów do izby niższej (w skrócie – 2 okręgi do sejmu zamieniają się na 3 do senatu). 3 następne, międzynarodowe, powstaną w analogiczny sposób na bazie najludniejszego okręgu warszawskiego i „okręgu polonijnego”. Ostatni mandat przypadnie zwycięzcy w ogólnokrajowym głosowaniu mniejszości narodowych. Członek takiej mniejszości, który pragnie wybrać swojego przedstawiciela z ogólnopolskiej listy, musi wcześniej w odpowiednim urzędzie zgłosić taką chęć i udowodnić swoją przynależność do danej narodowości, jednocześnie zrzekając się udziału w wyborze senatora ze swojego okręgu zamieszkania. Właściciele mandatów byliby wyłaniani za pomocą metody Schulzego dla pojedynczego zwycięzcy. Zrezygnowałbym z wyborów uzupełniających, w analogiczny sposób, jak miałoby to miejsce w sejmie. Nie wykluczam też 33-ech okręgów 3-mandatowych (2 okręgi do sejmu tworzą 1 do senatu) i użycia np. Schulze STV. Zastanowiłbym się też nad całkowitą likwidacją senatu.

    Zdaję sobie sprawę, że moja propozycja jest odważna, w kilku kwestiach dość kontrowersyjna. Mam także świadomość, że kilka elementów wymaga jeszcze dopracowania, a wiele rzeczy musiałoby być bardzo starannie przetestowanych (czytniki kart do głosowania, system informatyczny, wydrukowanie samych kart też byłoby dość skomplikowanym przedsięwzięciem). Uważam jednak, że takie rozwiązania zmniejszyłyby wpływ liderów ugrupowań na personalny skład parlamentu, nieuzasadniona przewaga kandydatów partyjnych nad niezależnymi w sposób znaczący by się zredukowała. Przedstawiłem tutaj tylko propozycję, która jest zbiorem moich własnych przemyśleń i inspiracji, związanych z treścią tej strony oraz pomysłami niektórych internautów (np. naklejki). Wszelkie uwagi i propozycje modyfikacji mojego pomysłu będą mile widziane. Postaram się też, w razie potrzeby, sprecyzować niektóre kwestie, które mogłem przedstawić w sposób dla kogoś niejasny.
    Wstępna, luźna propozycja wyglądu karty do głosowania:
    http://zapodaj.net/f3263907308e3.png.html

  7. akmazar
    Opublikowano czerwiec 25, 2015 o 10:50 pm | Link

    System STV nie likwiduje poważnej wady proporcjonalnych systemów wyborczych to jest niezrozumienia przez wyborców sposobu podziału mandatów w okręgu a następnie w sejmie. Niezrozumienie to powoduje, że większość wyborców głosuje na pierwsze miejsca na listach, z obawy, że innym przypadku głos przepadnie lub przejdzie na inną partię. To z kolei daje przywódcom partii potężną władzę nad posłami. Losowe lub alfabetyczne układanie list niweluje ten mankament, ale wtedy będziemy mieli w sejmie losowych posłów, co też nie jest dobrym rozwiązaniem. System jednomandatowy nie ma wady skomplikowania i niezrozumienia, ale może być za to wysoce niereprezentatywny.

    Optymalny system wyborczy powinien mieć następujące cechy.
    1. Łatwość wyłaniania stabilnej większości
    2. Możliwość dostania się do sejmu kandydatów pozapartyjnych
    3. Możliwość dostania się do sejmu małych partii
    4. Jak największa proporcjonalność ilość mandatów w stosunku do ilości głosów, ale z zachowaniem warunku 1
    5. Na tyle duża prostota systemu aby był zrozumiały dla większości wyborców

    System spełniający powyższe warunki to dwumandatowy system wyborczy. 230 okręgów po 2 mandaty. Każdy z tych mandatów wybierany z osobnej listy wyborczej. Pierwszy mandat wybierany większościowo. Drugi mandat wybierany proporcjonalnie w sposób następujący.
    1. Sumujemy ogólnokrajową liczbę głosów każdej partii tylko z list proporcjonalnych
    2. Ustalamy ogólnokrajowy procentowy wynik każdej partii
    3. Obsadzamy mandaty tak aby odzwierciedlały one ogólnokrajowy procentowy wynik każdej partii, wstawiając kolejno kandydatów wg procentu głosów które uzyskali w swoim okręgu

    Taki system spełnia wszystkie wymienione wyżej warunki.
    Ad 1. Stabilna większość jest zapewniona przez część większościową
    Ad 2. Możliwość dostania się do sejmu kandydatów pozapartyjnych też jest zapewniona przez część większościową
    Ad 3. Możliwość dostania się do sejmu małych partii jest zapewniona przez część proporcjonalną . Do uzyskania 1 mandatu wystarczy ok. 1 procent głosów na daną partię w całym kraju.
    Ad 4. Zapewniona przez część proporcjonalną.
    Ad 5. Część proporcjonalną tego systemu wyborczego można łatwo rozreklamować jako system w którym głosy nigdy nie przechodzą na inną partię. To zmniejszy obawę głosowania na dalsze miejsca na listach.

  8. skintrader
    Opublikowano czerwiec 26, 2015 o 10:55 pm | Link

    @akmazar
    „Losowe lub alfabetyczne układanie list niweluje ten mankament, ale wtedy będziemy mieli w sejmie losowych posłów, co też nie jest dobrym rozwiązaniem.”
    Nawet, jeśli zdecydowana większość wyborców danego ugrupowania ponumeruje jego kandydatów w sposób losowy (na losowo ułożonej liście), to statystycznie da im to w miarę porównywalną liczbę głosów. O tym, który/którzy z nich zostaną wybrani, zadecydują głosy części elektoratu tej partii, który swoje preferencje przyzna świadomie. W ten sposób ryzyko wyboru przypadkowych osób jest zniwelowane niemal do zera.

    „Ad 2. Możliwość dostania się do sejmu kandydatów pozapartyjnych też jest zapewniona przez część większościową”
    To powinno brzmieć „Pozorna/iluzoryczna możliwość dostania się do sejmu kandydatów pozapartyjnych też jest zapewniona przez część większościową”. W ordynacjach większościowych liczba bezpośrednio wybranych posłów niezależnych jest bardzo mała. W Niemczech, gdzie zgodnie z Twoim postulatem połowa posłów jest wybierana w okręgach jednomandatowych (reszta trochę się różni), ostatni niezależny członek Bundestagu został bezpośrednio wybrany w 1949 r. Większość „zalet” JOW jest tylko pozorna. O ile w Wielkiej Brytanii deputowani mają odrobinę więcej swobody od swoich polskich odpowiedników, to już w Kanadzie, która także używa FPTP, dyscyplina partyjna jest znacznie silniejsza.

    „System STV nie likwiduje poważnej wady proporcjonalnych systemów wyborczych to jest niezrozumienia przez wyborców sposobu podziału mandatów w okręgu a następnie w sejmie.”
    Ja wcale nie uważam tego za dużą wadę. Używając program do edycji tekstu nie obchodzi mnie, w jakim języku programowania został napisany i jakie procedury zostały użyte przez programistów. Nie interesuje mnie także, z ilu tranzystorów został stworzony komputer, na którym działa ta aplikacja. Korzystając z poczty lub bankowości internetowej nie interesuje mnie jak krok po kroku działa metoda szyfrowania, która zabezpiecza moje dane lub pieniądze. Dla mnie najważniejsze jest, że używane przeze mnie narzędzia są skuteczne, nawet przy totalnym niezrozumieniu mechanizmów, które za nimi stoją. Niektórych celów nie da się osiągnąć bez użycia bardziej skomplikowanych metod. Zachowywanie pozorów mnie nie obchodzi (np. starty kandydatów niezależnych w JOW i ordynacjach mieszanych), system wyborczy musi działać, a nie tylko dawać złudne nadzieje. Uważam, że wprowadzenie w naszym kraju delikatnie zmodyfikowanej wersji irlandzkiego STV to absolutne minimum. Obywatel powinien umieć oddać ważny (najlepiej też świadomy) głos i potem na podstawie wyników we własnym okręgu i w skali kraju ocenić, czy dana ordynacja jego zdaniem się sprawdza czy nie.

    „3. Obsadzamy mandaty tak aby odzwierciedlały one ogólnokrajowy procentowy wynik każdej partii, wstawiając kolejno kandydatów wg procentu głosów które uzyskali w swoim okręgu”.
    Trochę nie rozumiem tej idei. Zakładając, że proporcjonalną część wyborów w moim okręgu wygrywa przedstawiciel PO, cały czas nie mam pewności, czy kolejnym posłem z tego okręgu będzie właśnie on, czy może ktoś z PSL, KORWiN, SLD? Trochę więcej konkretów by się przydało albo jakieś bardziej zrozumiałe wytłumaczenie. Zakładając, że partii z części proporcjonalnej przysługuje 30-stu posłów i że w żadnym pojedynczym okręgu jej kandydat nie wygrał, to jak oni mieliby być rozlokowani? Jeżeli inne ugrupowanie jest w podobnej sytuacji, a dodatkowo jej kandydat osiągnął najlepszy personalny wynik tego komitetu w skali kraju (dostał najwięcej głosów spośród wszystkich kandydatów tego ugrupowania) w tym samym okręgu, co kandydat poprzedniej partii, to czy ma to jakiś wpływ na przydział mandatu w tym okręgu?

  9. akmazar
    Opublikowano czerwiec 27, 2015 o 10:42 pm | Link

    @skintrader
    Dziękuję za odpowiedź i sam odpowiadam.

    Co do losowości i niezrozumienia.
    Losowość nie będzie polegała na tym, że wyborcy ponumerują kandydatów w sposób losowy tylko kolejny. Wynika to z dwojakiego rodzaju procesów niezrozumiałych. Jeżeli dodajemy na komputerze liczby, to nie musimy wiedzieć jak on to robi, ale możemy sprawdzić rezultat. Sprawdzamy i rezultat się zgadza co ugruntowuje nasze zaufanie do możliwości algebraicznych komputera. Jeżeli gramy w jednorękiego bandytę to nie tylko nie znamy algorytmu losowania ale też nie możemy ocenić wyniku. Nie wiemy czy przegraliśmy dlatego, że nie mieliśmy szczęścia czy algorytm był taki że bardzo trudno było wygrać (lub odwrotnie). Procesy niezrozumiałe, które mają niesprawdzalny rezultat zawsze będą budziły brak zaufania i niepewność. Ta niepewność spowoduje, że część wyborców uzna, że najbezpieczniej ponumerować kandydatów kolejno od góry. Takie działanie wzmacnia jeszcze fakt, że część wyborców w ogóle nie zna kandydatów ani systemu głosowania i zakłada że lepsi kandydaci są wyżej na liście. I to są właśnie przyczyny dlaczego losowość kandydatów na listach w skomplikowanym systemie przełoży się na losowych posłów.

    Ad.2
    Nawet iluzoryczna nadzieja jest lepsza od kompletnej niemożności. Co do wyników w Niemczech to trudno stwierdzić czy nawet bardzo podobny system wyborczy przeniesiony do innego kraju da podobne wyniki. Elektoraty mogą się znacząco różnić.

    Co do obsadzania mandatów w części proporcjonalnej.
    Po bardziej wnikliwym przeanalizowaniu widzę, że zapewnienie ścisłej proporcjonalności w takim systemie nie jest możliwe bez przesuwania kandydatów do innych, niż tych w których startowali okręgów wyborczych. Więc taka część proporcjonalna jest raczej do poprawki. Chyba, że przyjmiemy, że jest to do zaakceptowania, gdyż dotyczyłoby prawdopodobnie niewielkiej ilości przypadków.

Dodaj komentarz